Felieton WALENTYNKOWY
Podczas Walentynek społeczeństwo całego świata dzieli się na dwa główne obozy, utrzymujące się tego jednego dnia i oparte na swoich przekonaniach co do tego święta. Z jednej strony stają do boju zwolennicy Walentynek – wszyscy zakochani i szukający tylko powodu do mówienia o swej niezmierzonej miłości, udowadniania jej i wystawiania na pokaz publiczności. Po przeciwnej stronie są ci, którzy Walentynek nienawidzą, nie tolerują oraz tacy, którzy (krótko mówiąc) jedyne czego pragną tego dnia to uciekać jak najdalej od wszystkich zakochanych. Przeciwnikami Walentynek są przedstawiciele różnych grup społecznych, płci i poglądów. Niełatwo powiedzieć jednoznacznie, ile takich osób jest, jednak chociaż w jakiejś części można stwierdzić motywy tej grupy. Są to m.in. nienawiść spowodowana brakiem partnera lub niedawną jego ucieczką, chęć bycia niezależnym człowiekiem – bez chociażby śladów ograniczającej miłości, irytacja pochodząca od widoku nieskończonej liczby obściskujących się (dosłownie) wszędzie ludzi. ALE TO NIE JEST ISTOTNE. To nieważne czy Walentynki w całej okazałości są jedynie naszym problemem! Nieistotne, co będziemy robić tego dnia – spędzać czas z drugą połówką czy samotnie przed telewizorem. Grunt to być szczęśliwym! (ale bez przesady – żeby czasem telewizor nie stał się tą naszą drugą połówką).
Przyjrzyjmy się genezie Walentynek. Nie wiem jak Wam, ale mi zawsze się wydawało, że to święto wymyślił ktoś, kto ewidentnie nie miał co robić pewnego 14 lutego. Otóż – tu niespodzianka – wcale tak nie było!
Jak mówi nasza ukochana ciocia, do której zwracamy się z potrzebą wiedzy na jakieś bzdurne tematy, święto to pochodzi jeszcze z czasów starożytnych Rzymian (tak, to jest moment, aby wyobrazić sobie ganiających się wzajemnie ludzi w prześcieradłach). Wtedy polegało na wybraniu wybranki serca np. przez losowanie jej imienia z wielkiej urny (a to jest moment, w którym wszyscy czujemy ulgę na wieść o tym, że jeszcze przez naszą erą ludzie byli zdrowo zakręceni).
Regularnie, 14 lutego owo święto jest obchodzone mniej więcej od czasów średniowiecza. Co ciekawe, mimo katolickiego patrona, nikt nie nazwał by Walentynek grzecznym świętem, polegającym na modlitwie i uwielbieniu Boga (no w każdym razie nie ja).
Na koniec, jako ciekawostkę, mogę jeszcze dodać, że Brytyjczycy uważają je za własne, ponieważ Walter Scott (taki pisarz i poeta) rozsławił je na cały świat. Jednak tym nie należy się przejmować, ponieważ Anglicy prawie wszystko uważają za własne.