top of page

Nasza twórczość - Biznes-Mafia, czyli kiełbasiany raj. Część 1


BIZNES-MAFIA, CZYLI KIEŁBASIANY RAJ

CZĘŚĆ I

To był piękny, wiosenny dzień. Słońce świeciło wysoko na błękitnym, niezmąconym najmniejszą chmurką niebie. W powietrzu czuć było zapach nadchodzącego lata oraz delikatną, kiełbasianą nutkę unoszącą się ze sklepu mięsnego za rogiem. Pani prezes Claudia Verges wciągnęła z zadowoleniem powietrze do płuc, rozkoszując się zapachem. Dzień zapowiadał się wybitnie dobrze. Uśmiechając się, ruszyła pewnym krokiem przed siebie, stukając obcasami czarnych szpilek. Taksówka, którą się tu dostała odjechała z cichym szumem, ale Claudia nie zwracała już na nią uwagi. Stanęła przed przeszklonymi drzwiami wysokiego, szarego drapacza chmur, którego ściany odbijały promienie słoneczne, zmuszając ją do zmrużenia oczu. Drzwi otworzyły się bezgłośnie i pani prezes wkroczyła do wnętrza swojego imperium. Gdy tylko znalazła się w środku, zaraz otoczył ją tłum podwładnych. Każdy z nich miał do przekazania jej niecierpiące zwłoki informacje. Wystarczyło jednak, że uniosła ozdobioną rzędami pierścionków dłoń w nieznoszącym sprzeciwu geście, a pracownicy rozpierzchli się, znikając każdy za swoim biurkiem, tak szybko, jak plasterki kiełbasy myśliwskiej z talerza pani prezes. Usatysfakcjonowana bizneswoman ruszyła prosto do złotej windy, znajdującej się na wprost niej, na końcu pomieszczenia. Wyciągnęła dłoń zwieńczoną błyszczącymi, ostrymi niczym noże do mięsa paznokciami i wcisnęła znajdujący się nieopodal guzik przywołując windę. Drzwi otworzyły się natychmiast, poprzedzone dźwięcznym brzęknięciem. Claudia weszła do środka i wcisnęła przycisk oznaczony symbolem najwyższego piętra. Wewnątrz rozbrzmiewał właśnie motyw muzyczny z reklamy ulubionego sklepu wędliniarskiego pani prezes. Chwilę później, drzwi otworzyły się ponownie, a Claudia wyszła na korytarz wyłożony grubym, czerwonym dywanem, w którym tonęły jej czarne szpilki. Korytarz, jak i wszystko w tym budynku urządzony był szykownie, momentami nawet z przepychem, ale jednocześnie nowocześnie. Pani prezes lubiła luksusy, a dochody firmy w zupełności wystarczały na finansowanie każdej jej zachcianki - jak choćby zatrudnienie nie do końca wykwalifikowanego stażystę Patricka, czy też regularne, cotygodniowe dostawy z najlepszych sklepów mięsnych w całym kraju. *** Droga do sukcesu okazała się zadziwiająco prosta. Młoda Claudia Verges zawsze wiedziała, czego w życiu chce i co się dla niej liczy. Chciała: kilograma myśliwskiej, liczyła: na sukces. Tak więc, gdy tylko ukończyła studia prawnicze z przedmiotami fakultatywnymi - rozszerzonym językiem hiszpańskim i zaawansowaną chemią z działu alkohole, wyruszyła do Stanów, by tam rozkręcić swój własny biznes. Do celu jednak nie dotarła, a przynajmniej nie tak szybko, jak myślała. Na pokładzie samolotu poznała bowiem wyjątkowo gorącego Hiszpana, o równie gorącym imieniu - Pepe Juan Casanova. Dla Claudii był mężczyzną idealnym. Ciemne włosy i kilkudniowy zarost. Oczy czarne, niczym dwa tunele na autostradzie. Idealnie wykrojone wargi w zmysłowym kolorze baleronu. Dłonie duże, idealne, z palcami przywodzącymi na myśl ugotowane parówki. A te jego kształty! Po prostu perfekcja! Okrągły niczym piłka plażowa, miękki i puszysty - przyszła pani prezes lubiła, mieć się do czego przytulić. Ludzie widzieli w nim raczej melona, Claudia wolała jednak nazywać go pieszczotliwie el Limónito, co znaczy “Cytrynka”. Młodzieniec początkowo opierał się zalotom, jednak nie był w stanie zbyt długo przeciwstawiać się urokom przyszłej pani prezes. Wzorzyste rajstopy i prosta, czerwona spódnica w szkocką kratę działały na Pepe wyjątkowo pobudzająco i po godzinie wspólnego lotu rzucił się na młodszą współpasażerkę niczym wygłodniały kojot na plasterek bekonu. W chwilę po tym, znaleźli się pod ostrzałem pełnych dezaprobaty spojrzeń obsługi oraz pozostałych pasażerów samolotu. Zmuszeni oderwać się od siebie, poprosili stewardessę o słuchawki i wspólnie zaczęli oglądać program kulinarny o fascynującym tytule 1001 sposobów na mięso. Pogryzali przy tym przemycone przez bramki na lotnisku kabanosy polskie, których opakowanie Claudia zamaszystym ruchem wyszarpnęła zza dekoltu. Resztę podróży Claudia postanowiła odbyć innym razem, a marzenia o własnym biznesie odłożyła chwilowo na bok, na rzecz dzikiego romansu z przypadkowo poznanym Hiszpanem. Pepe był bowiem wyjątkowo gorący, niczym kiełbasa śląska w pikantnym keczupie, tak więc przyszła pani prezes czuła się w stu procentach usprawiedliwiona, wysiadając wraz z nim na najbliższym lotnisku i kupując bilet na najszybszy lot do Hiszpanii. Przez następne dwa lata gratulowała sobie tylko wspaniałej decyzji. Mieszkając w nadmorskiej willi Pepe, poznawała tajniki tamtejszej kuchni, nawiązywała znajomości, oraz uzupełniała pokaźną kolekcję pierścionków, korzystając z zasobów finansowych wybranka. Ich miłość rosła, zawartość portfela el Limónito malała. W końcu jednak Claudia poczuła, że ma dosyć. Tak jak kończy się rodzinne opakowanie kiełbasy śląskiej grillowej XXL, tak skończyła się wreszcie ich miłość. Uczucia opadły, a Pepe nie wystarczał już aby zaspokoić jej wszystkie pragnienia. Obudziła się w niej przyćmiona przed dwoma laty dzikim romansem, chęć zrobienia kariery. Obudził się w niej pierwotny zew kobiety nowoczesnej. Zew biznesu, kariery i władzy. Claudia porzuciła więc kochanka i przemycając w bieliźnie specjały kuchni hiszpańskiej, wsiadła do samolotu, który zaniósł ją prosto do Stanów, prosto do Nowego Jorku.

Ciąg dalszy nastąpi...


Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Zobacz również!
  • Facebook Basic Square
bottom of page