Nasza twórczość - Biznes-Mafia, czyli kiełbasiany raj. Część 3
BIZNES-MAFIA, CZYLI KIEŁBASIANY RAJ
CZĘŚĆ III
Pewnego sobotniego poranka, gdy pani prezes udała się na krótki spacer, zauważyła przycupnięty na rogu, niedaleko jej domu malutki antykwariat. W środku panował półmrok, a wystawa kusiła pięknymi towarami. Jeden z nich, srebrny pierścień ze szmaragdowym oczkiem w szczególności przypadł jej do gustu. Z zamiarem poszerzenia swojego pokaźnego zbioru wyciągnęła dłoń ozdobioną pięcioma pierścieniami. Dwa z nich były całkiem sporych rozmiarów. Gdy przekroczyła próg, poczuła jakby znalazła się w innym świecie. Drzwi zamknęły się za nią, odcinając od ulicznych odgłosów. Stała w pokoju pełnym cieni, z których wyłaniały się zarysy tajemniczych przedmiotów. Gdzieś z głębi sklepu dochodziły odgłosy muzyki, leniwe tony saksofonu dobywające się z wiekowego gramofonu. Pani prezes poczuła się niepewnie, co jak na nią było rzeczą niespotykaną. Za ladą dostrzegła młodego mężczyznę. Chociaż miał otwarte oczy, sprawiał wrażenie nieprzytomnego. Można by rzec, z lekka zjaranego, jednak jego ciemne włosy i ponętne pośladki, które ukazały się Claudii w pełnej okazałości, gdy wstał aby podać jej pierścień z wystawy, skutecznie przysłoniły ten fakt. Tak właśnie rozpoczął się mentalny związek pani prezes z antykwariuszem imieniem Lucas. Tak też rozpoczął się jej kontakt z rosyjską mafią, i tak też właśnie poznała Borysa. Zanim jednak to nastąpiło, minęło kilka tygodni w czasie, których Claudia regularnie odwiedzała antykwariat. Były to tygodnie nieustających wahań. Lucas z jednej strony niebywale ją fascynował, z drugiej jednak, jak przekonała się podczas jednej z pierwszych wizyt, wydawał się po prostu samotnym dziwakiem. Na szczęście dla pani prezes, jej rozterki nie miały trwać już długo. Pewnego pochmurnego popołudnia, gdy jak zwykle w sobotę przyszła do antykwariatu, on już tam czekał. Był po prostu idealny. Miał w sobie coś z każdego znaczącego mężczyzny w jej życiu. Sylwetką przypominał Pepe, miał w sobie urok Patricka, ciemne włosy taksówkarza, pewność siebie dwóch czarnoskórych rzeźników, oczy i tajemniczość Lucasa, a w ręku trzymał reklamówkę z mięsnego. Od razu nadała mu imię. Kuleczka. Jej mała, słodziutka Kuleczka. Kuleczka w rzeczywistości nazywał się Borys i był najmłodszym synem bossa rosyjskiej mafii, którego imienia nikt nie wymawiał głośno. Podobnie jak Claudia zakochał się od pierwszego wejrzenia. Spojrzał na nią i pomyślał: kolbasá. Kiełbaska. Jego słodka Paróweczka. To był związek niczym z bajki. Borys wprowadził Claudię w tajniki biznesu, a ona w zamian obsadziła go na stanowisku osobistego asystenta w swoim imperium tak, że teraz mogli być razem nawet w pracy.
W wolnych chwilach chodzili do kina, oglądali zachody słońca na moście brooklyńskim i obalali driny w nocnych klubach, co do tej pory prezes Verges robiła tylko ze swoim zaufanym przyjacielem Kasprem. Po kilku miesiącach związku udali się na wspólne wakacje. Polecieli do Moskwy, by tam Borys mógł przedstawić swoją wybrankę ojcu. Szef mafii nie zjawił się osobiście na spotkaniu, jednak Claudia została oficjalnie przyjęta do rodziny. Od tej pory jej życie potoczyło się w całkiem nowym kierunku. Jeśli wcześniej była bogata, teraz dosłownie kąpała się w forsie. Mając za sobą rosyjską mafię, w jednej ręce dłoń Borysa, a w drugiej umowę na przemyt kiełbasy do Rosji, czuła, że może wszystko. I rzeczywiście, tak było. O kontaktach pani prezes z rosyjską mafią wiedzieli wszyscy jej pracownicy, jednak nikt nie śmiał powiedzieć tego na głos. Claudia Verges umiała ustawić się w życiu i nikt nie chciał się jej narazić. Imperium pani Claudii ciągnące większość zysków z nielegalnego przemytu kiełbasy do Rosji, było takim, z którym należy się liczyć. Pogłoski o odnajdywanych, co jakiś czas byłych pracownikach ze śladami uduszeń sznurem serdelków robiły swoje. Tak więc życie pani prezes rozkwitało coraz bardziej, a Borys z każdym dniem zakochiwał się w niej mocniej. Claudia omotała go sobie wokół palca, niczym pęczek parówek. Sam Borys nie miał o tym pojęcia. Wiedział jedynie, że zapach perfum z wyciągiem z myśliwskiej, jaki roztaczała za sobą Claudia, doprowadzał go do ekstazy. Idąc korytarzem pani prezes rozmyślała o tym wszystkim, jednocześnie wypatrując Borysa. Czekał na nią na końcu korytarza. W ręku, niczym kelner dzierżył jej codzienny talerz z wyborem mięs, które zamawiała ze sklepów mięsnych na terenie całego Nowego Jorku. Szyję Borysa zdobiła cytrynowożółta muszka, którą sama mu wybrała. Zbliżyła się do niego i wystukała hasło (aktualną cenę za kilogram myśliwskiej) na panelu nieopodal drzwi do swojego gabinetu. Weszła do środka pierwsza, a Borys podążył za nią. Drzwi zamknęły się za nimi bezszelestnie. Jej wargi wykrzywił uśmiech tryumfu. Miała wszystko, czego chciała.
Biznes.
Karierę.
Władzę.
Mężczyznę.
Myśliwską.
Ciąg dalszy nastąpi...