top of page

Nasza twórczość - Biznes-Mafia, czyli kiełbasiany raj. Część 2


BIZNES-MAFIA, CZYLI KIEŁBASIANY RAJ

CZĘŚĆ II

New York, New York! American Dream! Te słowa kołatały w głowie Claudii, gdy pierwszy raz postawiła stopę obutą w urocze balerinki koloru szynki na chodniku amerykańskiej metropolii. Towarzyszyły jej także wiele dni później, gdy przemierzała ulice Manhatanu, zwiedzała zakątki SoHo, spacerowała po Central Parku i Moście Brooklińskim, podziwiała panoramę miasta ze szczytu Empire State Building, a nawet wtedy, gdy przegapiła swoją stację w metrze, zbyt zajęta kontemplowaniem pewnego nad wyraz urodziwego młodzieńca, przez co przypadkowo znalazła się na Bronxie. Wydawać by się mogło, że ta przygoda zakończy się dla przyszłej pani prezes w sposób fatalny, ale gdyby tak było, nie nazywałaby się przecież Claudia Emanuela Verges! Dzielna dama dwojga imion nie tylko w jednym kawałku dotarła do swojego wynajętego apartamentu na Brooklynie, ale można by rzec, że wróciła z kilkoma dodatkowymi kawałkami. W ręku bowiem ściskała siatkę pełną kiełbasianych próbek, ale także skrawek papieru z numerami dwóch, świeżo poznanych czarnoskórych rzeźników. Gdy wreszcie znalazła się w pokoju, było już sporo po północy. Padała z nóg, starczyło jej jednak energii na kąpiel. Uruchomiła radio i przy dźwiękach nocnej audycji nowojorskiego radia, zanurzyła się w błyszczącej, lekko różowawej pianie. Ciepła woda ukoiła znużone ciało pani prezes, a aromatyczny zapach płynu do kąpieli drażnił jej zmysły. Jak głosił napis na butelce, kosmetyk zawierał w sobie najwyższej jakości ekstrakt z kabanosa. Gdy woda już ostygła, a ostatni bąbelek piany zniknął, Claudia wyszła z wanny i udała się na spoczynek. Nazajutrz czekał ją bowiem ciężki dzień, dzień pod znakiem biznesu, dzień z którego zamierzała wyciągnąć tyle, ile się tylko da. Dzień, który będzie początkiem jej kariery. I rzeczywiście, ten dzień, jak i wszystkie po nim przyniósł pani prezes Verges sukces. Począwszy od małego sklepiku mięsnego na rogu jednej z wielu ulic Brooklynu, a skończywszy na kiełbasianym megaimperium w samym centrum Manhatanu, na słynnej Fifth Avenue, alei biznesu. Claudia zawierała liczne umowy z dostawcami mięsa i artykułów wędliniarskich, podpisywała umowy z rzeźnikami i masarniami, aż w końcu stała się najpotężniejszym dystrybutorem kiełbasianym, nie tylko na Manhatanie, ale w całym mieście. Mięsny światek Nowego Jorku leżał u jej stóp. Miała już wszystko, czego pragnęła: własny biznes, karierę, władzę i kilogramy kiełbasy myśliwskiej, kiedy tylko chciała. Czuła jednak, że potrzebuje, czegoś jeszcze. Potrzebowała mężczyzny. Chciała mężczyzny. I wtedy to się stało. Pepe przestał dzwonić już dawno temu, a Claudia była właśnie w trakcie kreowania własnej linii perfum The Sausage, planując jednocześnie jej kolejne odsłony Die Wurst oraz La Salchicha. Spotkała go przypadkiem, pędząc na spotkanie biznesowe. Był rudy, z kilkudniowym zarostem, chudy jak patyk, wyższy od niej co najmniej o dwie głowy. Przez ramię przewiesił pasek skórzanej torby, koszulę w kratkę miał idealnie wyprasowaną i zapiętą pod szyję, buty perfekcyjnie wyczyszczone, a oczy lśniące. Mimo pozornej pewności siebie, Claudia dostrzegła w nim, skrywaną tuż pod powierzchnią niepewność małego chłopca. Cały przypominał jej te chudziutkie kabanosy drobiowe, które sprowadzała sobie z Polski. To tylko spotęgowało jej uczucia do niego. Wiedziała, że chce go mieć. Nieważne, czy dla siebie, czy w swojej firmie. Chciała go. I tak jak wszystko, czego chciała - dostała. Młody, niczego nie świadomy Patrick rozpoczął u niej pracę kilka dni później i jak się okazało, pani prezes miała rację. Pod maską pewności siebie i profesjonalizmu ukazał się zgoła inny młody człowiek. Niezdarny, niepewny, zapominalski, ale za to bardzo miły i zawsze uprzejmy wobec wszystkich. Jej podwładni zastanawiali się, po co jej taki niedoświadczony chłopiec, kiedy ma pod ręką cały tabun profesjonalistów. Ona jednak uśmiechała się tylko i mrużąc wymownie oczy, obserwowała swój nowy nabytek. Po pewnym czasie jej zainteresowanie Patrickiem nieco opadło, a na radarze znalazł się ponętny taksówkarz, którego imienia nie znała, ale dla którego przerzuciła się na ten właśnie środek transportu, porzucając swój nowiutki cabriolet porsche w garażu. Z drugiej strony, jak sobie tłumaczyła, w Nowym Jorku wygodniej było poruszać się właśnie taksówką. Szybko jednak przystojny kierowca zszedł na dalszy plan, a uwaga Claudii skupiła się na tajemniczym antykwariuszu, który prowadził swój sklep w pobliżu jednego z wielu apartamentów pani Verges. W całym mieście miała ich kilka, ten jednak o którym mowa mieścił się na uroczej uliczce w Greenwich Village.

Ciąg dalszy nastąpi...


Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Zobacz również!
  • Facebook Basic Square
bottom of page